"CZARNY STAW GĄSIENICOWY, KTÓRY...

...OKAZAŁ SIĘ BYĆ BIAŁY"
W bajecznie piękną, trzecią niedzielę lutego zawitaliśmy w Tatry. Pogoda wręcz zachęcała do aktywności i górskich wędrówek. Początkowo zwartą 15-osobową grupą udaliśmy się z Kuźnic (wcześniej mijając niebotycznie długą "kolejkę do Kolejki na Kasprowy Wierch")😃. Obraliśmy szlak koloru niebieskiego, jako ten, który miał nas zaprowadzić do celu. Po kilkudziesięciu minutach grupa musiała przymusowo odpocząć, gdyż spore podejście i tempo, do którego nie wszyscy przywykli spowodowały u niektórych kolki i wzmożone pragnienie 😃. Udało się zaradzić na wszelkie bolączki i mogliśmy kontynuować wędrówkę. Po wyjściu z lasu, za naszymi plecami (kto chciał zobaczyć musiał się odwrócić 😃) ukazała się majestatyczna Królowa Beskidu - przyodziana białą kołderką, podeszliśmy trochę dalej i po prawej stronie podziwialiśmy Giewont, wokół którego kołowały balony, tu mogliśmy odetchnąć, by ruszyć dalej, wpierw mijając Betlejemkę, następnie udając się do Schroniska Murowaniec, gdzie część obrało go za metę wycieczki, kilku ochotników podążyło dalej - nad Czarny Staw Gąsienicowy, który okazał się jednak być BIAŁY 😃. Zawodu jednak nie było... nie mogliśmy się nadziwić zapierającym dech w piersiach widokom, górującym nad naszymi głowami szczytom(zwłaszcza Kościelcowi, który stanowi jeden z naszych tegorocznych celów) i każdy przedłużał chwilę powrotu - "pstrykaniu" zdjęć nie było końca... 
Jednak musieliśmy wracać po resztę ferajny do Murowańca.
Na drogę powrotną obraliśmy szlak koloru żółtego, co po kilku chwilach okazało się niezbyt słusznym wyborem... był stromy i wyślizgany, a dodatkową atrakcję stanowiło "wyjście z progu" - tylko dla osób o mocnych nerwach 😃...
Na szczęście cało, zdrowo i w komplecie zeszliśmy do Kuźnic... skąd snując plany na kolejne wyjazdy, ruszyliśmy do domów.

(tekst i zdjęcia Monika Ponikiewska)